poniedziałek, 11 sierpnia 2025

Nie ma złych wyborów

Czasem mamy jakiś wybór, wybór niby oczywisty, każdy za nas już podjął decyzję i wie, co będzie najlepsze, ale my mamy inne zdanie. Zabieram Was dziś na wycieczkę do Katowic i okolic. Miasto, które mogło być moim wyborem, do którego już przywykłam, a jednak tam nie zostałam i wróciłam na stare śmieci. 

Potterowe Kawiarnie są dwie

Harry Potter  to moje dzieciństwo, mój cały okres dojrzewania. Czekanie na List z Hogwartu, bieganie z miotłą między nogami, machanie patykiem, kolekcjonowanie figurek sów, pokochanie czytania — szczególnie książek fantastycznych. 
Byłabym mugolem, gdybym takiej kawiarni nie odwiedziła. Poznałam już Dziórawy kocioł w Krakowie. Przyszedł czas zobaczyć, co magicznego kryje się w Katowicach. Ku zaskoczeniu Potterowe kawiarnie są tu aż dwie. 

 Alahamora 

O tej kawiarni słyszało się dużo. Rolki na social mediach mnie zalewały. Achy i ochy, bo ruchome obrazy, bo Jęcząca Marta w kiblu, bo klimacik, magia i wszystko. Wiadomo, musiałam odwiedzić. No i faktycznie jest to, co opisywali, a mimo to byłam... Hmm, może nie aż tak zawiedziona, co przytłoczona. 

1. Kolejka — przyszliśmy w porze, kiedy nie powinno być dużego ruchu. W weekendy były długie kolejki. W tygodniu też jednak trafia sie sporo ludzi. Byłam tam w zeszłym roku, kiedy miejsce było najbardziej reklamowane i niosło to ze sobą konsekwencje. 

2. Ciasnota — Siedziałam po dobrej stronie, bo mój towarzysz to w ogóle nie mógł się ruszyć. Jeszcze jak ktoś chce sobie fotki w szacie czarodzieja porobić i pokręcić się, by wszystko obczaić, to musi się liczyć, z tym, że co chwilę na kogoś wpadnie. Ja społeczny fobik od razu czułam się zbyt przyblokowana, by skorzystać ze wszystkich atrakcji. 

3. Czas — Przy stolikach są magiczne przyciski, żeby wołać kelnerów. Nie wiem, czy nie działają, czy po prostu przy natłoku ludzi są ignorowane. Długo czekaliśmy, żeby w ogóle odebrać zamówienie. 

4. Oferta — jest ok, coś słodkiego, kawki, magiczne eliksiry, wszystko w klimacie. Cenowo raczej wyżej niż w miejscu, o którym zaraz napiszę. Ja wzięłam kawkę z wróżbą, bo za słodkimi napojami jednak nie przepadam i kawałek ciasta. Mega smaczne, ale trochę mało :) (i mówię to ja —  małojadek ;p)

5. Harry Potter — cóż, na pewno był dużą inspiracją, ale licencji chyba nie mają, raczej naginają wszystko, żeby było w klimacie, ale nie zajść za daleko :). 

 
Krótkie nagrania przebranych ludzi, jako ruchome obrazy. Ciekawy pomysł. 


Dużo dodatkowej rozrywki ze świata Pottera, jednak tłok nie sprzyja dłuższemu posiedzeniu przy planszówkach. 

Aby coś z tego odczytać, chyba musiałabym pozwolić fusom opaść na filiżankę :). Nie chciałam jednak robić niepotrzebnego bałaganu. Niech moja przyszłość pozostanie zagadką. 




Na koniec dodam, że choć trochę pomarudziłam, to absolutnie nie zniechęcam. Na pewno warto iść sprawdzić, zobaczyć i samemu się przekonać, czy to miejsce dla Was. Wiele osób jest zachwyconych magicznym klimatem tutaj. Ja jednak bardziej polubiłam drugą kawiarnię i ona była moim nieoczywistym wyborem. 

 9 3/4 cafe

 

Dlaczego nieoczywisty wybór? O ile Alahamora jest w centrum i była dobrze rozreklamowana, tak o 9 3/4 nie słychać tak dużo. Musiałam kawałek przejechać, bądź przetuptać. Schodzimy do  piwnicy a może na peron, czyli w Potterowym stylu prosto w ścianę. Wejście fajne, ale mało widoczne, przechodząc obok, nawet bym się nie zorientowała, że tu jest Potterowa kawiarnia. Poprzednia miała przed wejściem dużego Zgredka. Dlaczego ta kawiarnia wygrała dla mnie? Te same punkty

1. Brak tłumu. No niby to nie świadczy dobrze o kawiarni, ale mój introwertyzm skakał z radości, jak mogłam sobie wybrać sama stolik. Luźno i spokojnie. Można rozmawiać, można zagrać w planszówkę, posiedzieć dłużej nie mając na sumieniu ludzi czekających w kolejce. 

2. Luz. Prócz tego, że mniej ludzi tam przychodzi, to jeszcze jest tam po prostu więcej miejsca. Stoliki dalej od siebie położone. Wygodne siedziska. Można się  swobodnie przejść po całej kawiarni i zobaczyć wszystkie jej skarby, a trochę tego jest. 

3. Czas. Zamówienie składane przy barze, co usprawnia wszystko i podane do stolika. Obsługa miła i sprawna. Oczywiście zasługa też mniejszej ilości ludzi, więc tu nie chcę się czepiać poprzedniej kawiarni, ale po prostu czułam się lepiej. 

4. Oferta. Podobnie mamy dużo fajnych magicznych rzeczy i mugolskie słodkości. Można się napić dymiącego eliksiry czy kremowego piwa. Tym razem skosztowałam eliksiru. Efekt fajny, dla mnie trochę za słodkie, ale tego się po sobie spodziewałam. Zamówiłam też gofra i tu pozytywne zaskoczenie ledwo go zjadłam. Duży, ale taki pyszny, że wcisnęłam całego :). Ceny nie są wygórowane i właśnie moim zdaniem tu oferta wypada lepiej. 

5. Harry Potter — No i tutaj nie miałam już wrażenia, że tylko bawimy się w Pottera. Całe mnóstwo rzeczy z książek i filmów z ich oryginalnymi nazwami i wyglądem. Prawdziwi fani Pottera będą mieli niezłą zabawę w skojarzenie tych wszystkich rzeczy :). 

 




 
 







 

Tę kawiarnię odwiedzałam kilka razy z różnymi osobami. W tym raz z naszą blogerką Crouschyncą :). Jest autorką pierwszego zdjęcia. Widać po nim, że był to okres zimowy. Czas chyba trochę ocieplić klimat. 

 Plaże też są dwie... i jeszcze jedna 

Może więcej się znajdzie, ale o dwóch chcę napisać. Katowice nie są miejscem, gdzie jedzie się nad wodę, ale jak już się tam siedzi w wielkich upałach, to człowiek ma ochotę gdzieś się pochlapać. Na szczęście jakaś opcja się znajdzie. Od razu mówię, że nie szukałam basenów. 

Plaża w Dolinie Trzech Stawów

Tutaj na plus zasługuje okolica. Oprócz wspomnianej plaży mamy piękny rozległy teren spacerowy, Można obejść wszystkie stawy i iść dalej na Muchowiec gdzie mamy lotnisko i piękny park, miejsca na grill i rekreację. Byłam tu naprawdę wiele razy i w różnym celu. 

Plaża niewielka więc wiadomo, w upalny dzień będzie tłoczno. Jednak jak na Katowice to naprawdę świetne miejsce. 

Plaża jest darmowa, mamy wszytko co się przyda do odpoczynku, woda czysta, miejsce zadbane.  Ale jak mam wybrać zupełnie nie wiem czemu, wybieram:

Plaża Starganiec

Jest dalej, na dodatek wybraliśmy się tam pieszo. Przez las. Co akurat jest plusem, bo  prawie 7 km iść w upale lepiej przez las. Może ta wyprawa mnie tak pozytywnie nastroiła do tego miejsca. Okolica może nie jest aż taka ładna, choć nic jej nie zarzucam. Ludzi było też trochę, bo każdy szukał jakiegoś miejsca, by się ochłodzić. W wodzie coś mnie smyrało po nogach czy to glony, czy ryby, czy jakiś łobuz nie wiem ;p. A jednak czułam się tam dobrze, trochę jak dziecko. 


 Nie wiem, czy to pies, kot, niedźwiedź, ale mój ;p

 Park Lisiniecki Częstochowa

Edit na koniec pisania posta. Przejeźmy się jeszcze do Częstochowy tam też jest fajna plaża z którą mam miłe wspomnienia. Czysta zadbana, ludzi trochę za duzo ale w tych czasach można ich usunąć jednym kliknięciem. 


Ta plaża to był spontan. Wracamy sobie z Częstochowy, jest upał jak cholera. My z bagażami, ale chce się plażować. No to idziemy z tymi tobołami na plażę. Mój towarzysz, korzystając z okazji woła: GOTOWANA KUKURYDZA!! Kilka osób się odwraca, ktoś już chce do nas podejść xD. 

Piękne miejsca i na odpoczynek i na spacery, trzeba tam kiedyś wrócić :).  

  

 A Kocich Kawiarni to nie ma wcale

Ale nie ma co płakać, bo wystarczy kawałek podjechać. Kocie kawiarnie to kolejne miejsce, które zawsze chcę odwiedzić. Niedaleko Katowic kojarzę 3, w których byłam. 

 Mruczkowo Gliwice

Z jakieś dwa lata temu byłam w Gliwicach w Mruczkowie. Daję link, ale nie pisałam o tym miejscu za dużo. Fotek też nie mam zbyt wiele. Miejsce przyjemne zadbane by koty czuły się komfortowo. Piłam tam wtedy smaczną czekoladę. Same kotki nie były zbyt chętne, by je pogłaskać i się z nimi bawić. Wizytę w tej kawiarni przed koncertem wspominam jednak bardzo miło.  


 Chętnie zrobiłabym swojemu kotu takie półeczki :)

Koci Gościniec Bytom 

Wstąpiliśmy tu na szybką kawkę w czasie zwiedzania. Miejsce niewielkie, a kotki różnorodne jedne wystraszone chowały się po kątach, inne skore do zabawy. Na szczęście też miały swoje osobne pomieszczenie, choć wejście do niego dobrze schowane i na początku obawiałam się, że nie mają gdzie się ukryć przytłoczone ludźmi. 

Widzicie kota?
Czarnuszki rządzą!


Może nie mam tu za dużo udanych zdjęć, ale te mnie rozczulają :)
 

Skoro napisałam, że zwiedzaliśmy Bytom, to zatrzymajmy się tu na chwilę, by nie tworzyć osobnego posta. Nie będę się rozpisywać, pospacerujemy zdjęciami. Nie dziwcie się kurtce i czapce, to było w ziemie podczas bożonarodzeniowych jarmarków, o których wspominałam. 



Zamieszkalibyście w takim zameczku jak ten na zdjęciu poniżej? :P


A to jest ponoć pegaz...


Papież Moniuszko też musiał być <tu wyjaśnienie>









 

Wiewióreczka 


Dwa lwy :)



Zostawmy dużego śpiącego kota w spokoju i wróćmy jeszcze na chwilę do kocich kawiarni, bo został nam mój wybór. Do którego trzeba pojechać trochę dalej, ale ciągle to w łatwym pociągowym zasięgu od Katowic.  

Czarny Kot Częstochowa

I znów nie wiem czemu, ale to miejsce jakoś pozytywnie na mnie wpływało. Koiło duszę. Tutaj na środku rozstawione były kocie atrakcje a dookoła stoliki. Wracałam tam kilka razy na kawkę i coś słodkiego. Trafiłam na czas, kiedy były małe kociaki skore do zabaw i psocenia. Niektóre chętnie by się poczęstowały tym, co miałam na talerzu.  Jeden upodobał sobie moje kolanka na drzemkę. 











 

W każdej z tych kawiarni i wielu innych na pewno można przeżyć takie przygody. Możliwe, że ktoś wybierze inną jako swoją ulubioną. Warto też dodać, że kotki się zmieniają, bo kocie kawiarnie szukają dla nich domków. 

 

Decyzje jak spędzić wolny czas są trudne. Śmiejecie się? A jak długo wybieracie film z Netflixa (niektórym to zajmuje więcej niż samo oglądanie). Czasem lepiej nie myśleć tyle nad wyborem tylko po prostu próbować różnych rzeczy i potem wracać do tych ulubionych. 

Wszystkie wybory z dzisiejszego posta były dobre. Czasem trafiają się gorsze, ale i w tym nie ma nic złego. Każdą decyzję można zmienić i zawsze można iść w inną stronę. Źle podjęta decyzja jak spędzić wolny czas sprawi, że tylko trochę go zmarnujemy. Są jednak decyzje, które zmieniają znacznie więcej w naszym życiu. Czasami wszystko. Niby takie decyzje są trudniejsze, a jednak żaden głos w głowie nie podpowie, który film będzie dobry na dzisiejszy dzień ale jeśli chodzi o życiowe decyzje, to serce dopomina się cały czas o swoje. Czasem jest to tylko szept, zignorowany zmienia się w krzyk. A decyzje wciąż niepodjęte. Czemu? Bo są nieoczywiste. Dla kogo? Chyba dla innych, bo na pewno nie dla mnie. 

Na początku miałam nie wyskakiwać tu z taką prywatą, ale chyba natchnęła mnie szczerość pewnej blogerki w komentarzach :) W zeszłym miesiącu, tuż przed rocznicą zakończyło się oficjalnie moje małżeństwo. Rozwód najszybszy z możliwych. Wszystko przeprowadzone listownie, wygodnie aż wierzyć się nie chce, że tak się da. Trzymam w ręku pismo, które przekreśliło wspólne lata, bez żalu, bez kłótni, zwykłą decyzją. Może inni stwierdzą, że jestem tą, która nie walczyła, poszła na łatwiznę. Ja czuję, że walczyłam za długo z samą sobą. 

Nazwisko na książkach, w których też jest wiele decyzji i słuchanie szeptu serca, zostanie. Tak samo jak wspomnienia tutaj na blogu, opisy wesela, niektórych wspólnych chwil. Nie chcę tego wyrzucać, bo tamta decyzja też nie była zła. Nie ma złych decyzji.  

 

 Zapraszam także do Pracowni Kotołaka :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Seksta

Jeśli jesteś zainteresowany wersją papierową napisz do mnie na raciezka@gmail.com

nakanapie