piątek, 20 grudnia 2024

Introwertyk w tłumie, czyli przegląd wydarzeń 2024 r

Ten post jeszcze nie będzie moim corocznym podsumowaniem. Na to przyjdzie czas w styczniu (lub lutym). Na razie jednak chciałabym opowiedzieć o kilku wydarzeniach/imprezach, które działy się w tym roku. Upchnę je w jednym poście, bo z niektórych nie mam dużo zdjęć, ale na pewno chcę co nieco opowiedzieć. Znów wskoczymy w letnie klimaty i krótkie rękawki, ale żeby za bardzo nie odbiegać od klimatu, bo przecież wigilia już za rogiem, zacznę od końca. 

Świąteczne jarmarki Katowice i Bytom

Czasem wybierałam się na mój małomiasteczkowy jarmark. Tym razem jednak akurat się złożyło, że ten około mikołajkowy okres spędziłam w Katowicach. 


Nie byłam tam długo. Chciałam po prostu obczaić w miłym towarzystwie piękne ozdoby i świecidełka. Szybko jednak marznę i trzeba gdzieś się schować i zagrzać przy kawusi lub herbatce :) 


Ciekawym i nietypowym dodatkiem była wystawa pięknych świecących figur kwiatów. To one głównie przyciągnęły moją uwagę i chciałam się im przyjrzeć z bliska. No cóż, mimo całej magicznej świątecznej atmosfery to wiosna i lato są porami roku, które cieszą mnie najbardziej. 


A przez to, że tak pięknie świecą nocą, moim zdaniem wcale się nie gryzły ze światłami z jarmarku, który odbywał się tuż obok.  


Na jarmarku zabawne grające wystawy.



Niektórzy mówią, że na Nikiszowcu jest najpiękniejszy jarmark. Inni, że przereklamowany i zbyt tłoczny. Nie byłam. Ktoś był, jakie jest Wasze zdanie?


Dla mnie w centrum Katowic już było wystarczająco tłoczno. A wybraliśmy się w poniedziałek, kiedy już weekendowy tłum się znacznie rozluźnił. 


Lubię spokój. Nie jestem wielką fanką jarmarków właśnie przez tłumy, ale doceniam piękno. Uwielbiam, kiedy na święta ponure grudniowe noce rozjaśniają się tysiącem kolorowych światełek. 






Chciałbym tu podziękować osobie, która bardzo nie lubi świąt i wszystkiego, co się z nimi kojarzy za to, że towarzyszyła mi na tym jarmarku i w ogóle nie narzekała :). 


Tak jak pisałam, jarmarkowe Katowice obczailiśmy w poniedziałek, za to w niedzielę postanowiliśmy zwiedzić Bytom. O tym mieście napiszę w innym poście skupiającym się właśnie na spacerach i zwiedzaniu. Jednak tam również obywał się jarmark jak pewnie w większości miast i przy okazji można było popodziwiać kolejne piękne świecidełka. 




Nie wolno niedźwiedzi klepać po tyłku, ale ten się nie skarżył. 



W tym samym czasie odbywało się inne wydarzenie, na które się wybrałam a jarmarki, po prostu wpadły przy okazji. 

Śląski Festiwal Nauki Katowice 

Tutaj nie mam dużo zdjęć, nie byłam też na nim za długo. Ciekawe wydarzenie pełne naukowych ciekawostek z różnych dziedzin. Warsztaty, wykłady, wystawy. Wejściówka była bezpłatna, ale ilość osób zbierających się przed i tak zrobiła kolejkę. Ogółem zamysł na wydarzenie super, ale trochę sobie ponarzekam, jeszcze nie jestem pewna, czy na organizację, czy po prostu na samą siebie. 


Wybrałam się na jeden z pierwszych wykładów o czarnych dziurach. Po angielsku, ale miał być tłumaczony. No i dopiero po parunastu minutach wykładu, z którego nic nie wiedziałam, bo mój angielski jest na poziomie tragicznym, zorientowałam się, że niektórzy ludzie mają słuchawki. Razem z koleżanką udało nam się je znaleźć. Nim wróciłam na miejsce i odnalazłam się mniej więcej w treści tego co właściwie było mówione to wykład zaczął się kończyć. 

Bobrów nigdy za dużo :P

Przeszliśmy się jeszcze po wystawach. Było trochę za tłoczno i za głośno, żeby się na niektórych rzeczach skupić, ale myślę, że mniej intrwertyczno-fobicznym ludziom to tak nie przeszkadzało. Żeby więcej wyciągnąć z danego stoiska, wypadało się zatrzymać, zagadać a na to też ostatnio prawdę powiedziawszy, psychy nie mam. 

Okres jesienno-zimowy jest dla mnie trudny, więc i tak cieszę się, że wyszłam trochę do ludzi i ogółem festiwal bardzo polecam, jako coś innego, nietuzinkowego, gdzie można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy. 

Cofniemy się teraz dużo dalej w czasie, bo aż do czerwca. Wtedy byłam na, można powiedzieć, podobnym festiwalu, choć w kompletnie innej tematyce. Fani mangi i anime na pewno dobrze znają, a dla mnie był to pierwszy raz. 

Pyrkon Poznań 

Powiem Wam szczerze, że nie do końca odnajduję się na tego typu festiwalach. Byłam już na Opolconie. Niby wszystko w mojej tematyce, fantastyka, anime, ciekawe stoiska, książki, wykłady. A jednak, no właśnie, moja fobia społeczna nie pozwala mi zawierać znajomości, ani brać udziału w większości warsztatów i zabaw, wiec często się kończy obejrzeniem wszystkiego i chęcią ulotnienia się. Na Pyrkon nie planowałam się wybierać, bo jak podliczyłam koszty, to po prostu wydawało się nieopłacalne. 

A jednak się wybrałam. Głównie, dlatego że moje rodzeństwo bardzo chciało, a mama nie chciała ich puścić samych. Kawałek do Poznania jednak mamy, a oni niewprawieni w podróże. Dobrze, pomyślałam, że może być fajnie i jest okazja, żeby w końcu być na tym sławnym Pyrkonie. Wybraliśmy się na jeden dzień 14 czerwca i wracać mieliśmy w nocy. Ja ogarnęłam bilety na Pyrkon, rodzeństwo bilety na pociągi. Czas na przygody...


Kto wybiera się na Pyrkon musi się przygotować na niekończącą się kolejkę, która praktycznie okrążała miejsce festiwalu. No jak to zobaczyłam, to się zaczęłam zastanawiać, czy nie warto było wykupić dwóch dni, bo jeden spędźmy tutaj, ale nie było tak źle, nawet szło do przodu. 


Zdjęcia będą trochę z pupki — z losowych wystaw, jakie złapałam. Na większości bowiem jestem z rodzeństwem, a nie wiem, czy sobie życzą tu być :P. A opowiadać będę swoją drogą.
Trochę żałuję, że nie mam zdjęć z cosplayerami. Ludzie, którzy tam przychodzą to chyba największa atrakcja tego konwentu. No po prostu stroje są genialne. Ludzi masa, większość przebranych, więc doskonałą zabawą jest wypatrywanie swoich ulubionych postaci z anime. 


Brat nam od razu zniknął zacząć samodzielną zabawę, a z siostrą kręciłyśmy się po sekcji anime. Na początku trochę dwie introwertyczki nie wiedziałyśmy czego się zaczepić, ale w końcu zaczęłyśmy wykonywać wylosowane zadanka z kuleczek. Nie udało nam się uzbierać na nagrodę, ale zabawa była.


Oczywiście obczajało się różnego rodzaju wystawy. Między innymi LEGO i Star Wars. Różne ciekawe stoiska. Można było też pobuszować w książkach. Zgarnęłam kilka ładnych zakładek. Siostra upolował tanie mangi


Byliśmy na 3 wykładach. O Bungou Stray Dogs, choć nie oglądałam anime ani nie czytałam mangi, to wykład mi się podobał i zachęcił do zapoznania się. Dwa pozostałe o pasji i pisaniu książek nie były złe, ale też za wiele nie wnosiły. 


Zahaczyliśmy też o parę piosenek zespoły Percival. Byliśmy na domowym obiadku poza obiektem. Potem rodzeństwo na jakiś czas wciągnęło się w gry. 


Można powiedzieć, że było więcej atrakcji, więcej sal i miałam towarzystwo, więc stanowczo mniej się nudziłam niż na Opolconie. Ten drugi ciągle jednak miał duży plus, że był darmowy (nie wiem, czy nadal jest). 



Czas jednak mijał. Rodzeństwo upadło się, że skoro jedziemy tylko na jeden dzień, to posiedzimy, chociaż dłużej i wrócimy o drugiej w nocy. Jednak w nocy to wszyscy rozchodzą się do miejsca noclegu, a główne sale są stopniowo zamykane. Więc wizja całonocnego grania się nie spełniła. 



Pod koniec została tylko sala kinowa i oglądanie Batmana. Byłam już padnięta i praktycznie tylko zerkałam kiedy będzie ten upragniony pociąg o drugiej. 


Doczekaliśmy... Wsiadamy do pociągu nasze miejsca zajęte. Państwo tam siedzący mówią, że mają tu bilety. Biorę bilety od rodzeństwa, zerkam na nie... No tak pojechaliśmy 14 czerwca, biletki powrotne kupili też na 14 czerwca, zapominając, że druga w nocy to przecież następny dzień... 


Ratująca życie herbatka na zdjęciu. Maczek całodobowy też ratował życie i dwa filmy nim wszystko zamknęli na Pyrkonie. Jedyna opcja powrotu była o 5 rano, w dodatku pierwszą klasą. No cóż, wspominałam coś, że Pyrkon to droga zabawa?


Nie wiem, czy więcej się wybiorę, choć nie żałuję, że pojechałam, zobaczyłam, doświadczyłam. W sumie nie zaliczyłam wszystkich atrakcji i nie poznałam prawdziwego uroku konwentowania, więc jak ktoś się zapyta, czy byłam na Pyrkonie mogę odpowiedzieć:


I wróciłam cholernie zmęczona :P

Koncert Starset Kraków


Nim cofniemy się znów do czerwca, polećmy jeszcze do 30 października. Wybrałam się wtedy na koncert Starset. Grali długo, świetne efekty, przerywniki filmowe między piosenkami. Wspaniale było ich usłyszeć na żywo i przeżyć coś takiego. 

Tutaj też było nocne wracanie i czekanie na pociąg. Szukanie całodobowego maczka z toaletą. Słuchanie dziwnych opowieści o Jezusie Buddzie i cbd, które jest lekiem na całe zło świata. Wysłuchawszy tego, stwierdzam, że lepiej palić normalne zioło ;p. 






Mecz towarzyski Polska-Ukraina Warszawa

Fanką piłki to ja nie jestem. W telewizji nie chciało mi się oglądać meczów nawet na Euro. Jak to się stało, że pojawiłam się na stadionie w Warszawie na meczu towarzyskim z Ukrainą 7 czerwca. A wybierałam się na piknik lotniczy, o którym za chwilę, a w to zostałam trochę wkopana :P. 

Czy żałuję? Nie, zawsze to nowe doświadczenie, pierwszy raz byłam na tym stadionie, kibicowanie ma swoje uroki, a czas szybko zleciał. Swoją drogą rozbawiła mnie ochrona, która bardzo dokładnie obmacała mój kapelusz a zapomniała zajrzeć do torby :P. Choć i tak nic w niej nie miałam. 





Jeśli Was nie zanudziłam czas na ostanie wydarzenie.

Piknik lotniczy Mińsk Mazowiecki

Z tym piknikiem też były przeboje, bo ciężko było się na niego dostać. Kursowały co prawda specjalne autobusy, ale były takie korki, że godziny kursowań totalnie się zmieniły. Na dodatek i tak były zapchane. W końcu dostaliśmy się samochodem, stojąc w sporych korkach. 

Na lotnisko trzeba było jeszcze kawałek przetuptać. Później już tylko oglądanie pokazów lotów i wystaw samolotowych. Nie umiem się tu za bardzo rozpisać, więc po prostu podzielę się zdjęciami. 


 Dziękuję Maćkowi szczególnie za zdjecia samolotów w locie. 
















Udało mi się także pospacerować trochę po tym naprawdę uroczym mieście.


Niteypowy pomnik co wam go, przepraszam, od dupy strony pokażę:











Oczywiście trzeba było uciec też gdzieś w przyrodę:



Chyba opisałam wszystko, co na tę chwilę chciałam, czyli moje przygody w zatłoczonych miejscach.  Trochę pomarudziłam, czasem pytałam się: ♪ co ja robię tu ♪, ale koniec końców stwierdzam, że wszystko było atrakcją i ciekawym, nowym przeżyciem. Zawsze też miałam dobre towarzystwo. Warto więc się przełamywać. 

Żeby Wam się nie nudziło i nie było samych życzeń świątecznych w komentarzach. Tematyczne pytania do Was:

1. W jakich wydarzeniach/imprezach braliście udział w tym roku?
2. Jaka tematyka wydarzeń najbardziej was interesuje? Sport, muzyka, nauka, książki, anime, różnego rodzaju pokazy... Możliwości jest dużo :)
3. A może jesteście domatorami? Jak czujecie się w tłumach?
4. Czy też zdarzyło wam się długo czekać w nocy na pociąg do domu?  Albo trafiliście na niekończące się kolejki. Jakie macie sposoby na przetrwanie w takich sytuacjach?
5. Jak ktoś ma ochotę może opowiedzieć, jaką zabawną przygodę z tego roku :)



Druga część Seksty dostępna w formie e-book pod linkiem i powoli powinna pokazywać się w innych księgarniach internetowych :).
Osoby, które czekają na wersję papierową, muszą uzbroić się w cierpliwość jakoś do połowy stycznia, może trochę wcześniej. Druk jest w realizacji :). 
Przyjdzie też do mnie kilka egzemplarzy Seksty, więc jeśli ktoś nie ma, a chciałby się skusić, niech śmiało się do mnie zgłasza :).

Tradycyjnie zapraszam również na nowy post w Pracowni Kotołaka. A także zachęcam do przeglądania aktualnych ofert moich maskotek na OLX, Allegro, lub Vinted


🎄🎄🎄

Wesołych Świąt Kochani. Szczególnie dla tych, dla których jest to trudny okres, bo stracili kogoś bliskiego, bo nie mają dobrych relacji w rodzinie, dotknęła ich choroba, życiowe problemy, lub z jakiegokolwiek powodu nie lubią świątecznego czasu. Życzę Wam spokoju, ciepła i żeby wszystko układało się pomyślnie w przyszłym roku. 

Ściskam każdego czytelnika mojego bloga bardzo mocno i serdecznie. Dziękuję, że jesteście tu ze mną kolejny rok, jedni od początku, inni dopiero od niedawna. Dziękuję za każdy komentarz, za każde ciepłe słowo. Dziękuję za rozmowy w komentarzach i za te prywatne poza blogiem, a nawet spotkania na żywo. Serdecznie pozdrawiam crouschyncę :).

Do zobaczenia w 2025 r. Jeszcze będę wracała do tego roku, bo tylu rzeczy Wam nie opowiedziałam i przygotowanych mam masę książkowych recenzji. Na razie jednak zmywam się odpoczywać. W grudniu miałam dużo pracy, dużo zamówień na Pracowni. Dużo prywatnych trudności i stwierdzam, że zasłużyłam na odpoczynek :). 


5 komentarzy:

  1. piknik lotniczy kiedyś zaliczyłem, ale w Góraszce... prowadziłem tam stoisko firmowe, ale poza pracą był też czas połazić i przy okazji przybić piątkę z polskim mistrzem boksu Dariuszem Michalczewskim... poza tym w ogóle fajna impreza była... ale Mińsk Mazowiecki nie jest mi obcy, choć z wielu innych okazji... także pracowniczych, bo prowadziłem tam grupę dziewczyn, które uczyłem różnych technik mordobicia...
    tłum, czy domatorstwo?... w obu sytuacjach się znakomicie odnajduję, choć przyznam, że z biegiem czasu te pierwsze zaczęły mnie nudzić i nużyć, więc obecnie tak chętnie już się w takowe nie wkręcam...
    co do czekania na pociąg, czy bus do domu, czy gdzieś tam indziej, to mam wprawę, niemniej jednak nie lubię... za to kolejek unikam w miarę możności, często wolę coś odpuścić, niż w takiej tkwić, ale tak miałem zawsze...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
  2. It sounds like you had a lovely time at the Christmas markets, enjoying the festive atmosphere even if you weren’t out for too long! It's nice to take in the decorations and the holiday vibe, especially with good company. And I totally get needing to warm up with a hot drink — the chill of winter makes it even more special!

    I just shared a helpful new post; you're welcome to check it out. Wishing you a happy holiday!

    OdpowiedzUsuń
  3. Miło poogladać. Misiu klepany po tyłku mnie rozbroił. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. 1. Zwiedziłam zoo we Wrocławiu i muzeum w Toruniu. Wiem, mało jak na cały rok, ale tak wyszło xD
    2. Lubię bardzo wydarzenia sportowe, ale moja koleżanka ich nie znosi. Nie mam z kim na nie chodzić^^
    3. Zdecydowanie jestem domatorką.
    4. Na szczęście nic takiego mi się nie przytrafiło :)
    5. Może nie jest to przygoda, ale akurat przyszło mi na myśl. Otóż kolega mojego brata chciał wypożyczyć książkę z biblioteki i zagaduje do bibliotekarki:
    - Gdzie znajdę Zbrodnię i kara?
    Pani go poprawia: Zbrodnię i karę...
    A on idzie w zaparte: Ale mi chodzi o Zbrodnię Ikara. Wie pani, tego od słońca xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja z moją nerwicą lękową, nienawidzę tłumów. Mam wrażenie, że ci wszyscy ludzie chcą mnie zgnieść. Brakuje mi powietrza i robi mi się słabo.

    Kochana dla Ciebie i Twoich bliskich życzę zdrowych, spokojnych, rodzinnych świąt, spędzonych w ciepłej atmosferze miłości i życzliwości😘🤗❤️

    OdpowiedzUsuń

Seksta

Jeśli jesteś zainteresowany wersją papierową napisz do mnie na raciezka@gmail.com

nakanapie