poniedziałek, 23 grudnia 2019

Magia Świąt

Dziś opowiem Wam historię o Mikołaju, ale nie będzie to opowieść o staruszku z siwą brodą. Mój Mikołaj ma 10 lat, chodzi do szkoły jak każde normalne dziecko. Jednak po powrocie z niej nie mógł przytulić się do swojej mamy i opowiedzieć jej o wszystkich problemach.
A problemów miał dużo jak na 10-latka. Mimo iż klasa entuzjastycznie zareagowała na przybycie nowego ucznia, to zaraz potem pokazała, że wcale nie jest mile widziany.
Już w poprzedniej szkole czasem się od niego odsuwali, bo nie zawsze chodził w czystych ubraniach. Jednak był miły i polubili go. Nawet dzielili się śniadaniem. Teraz miał na sobie czystą koszulkę i kanapkę w plecaku. Był dobrej myśli. Muszą tylko go  poznać. A jednak ciągle towarzyszyły mu złe słowa:
- Skąd on ma te łachy, ze szmatlandu?
- Ponoć nie ma rodziców.
- Ma ale go nie chcieli.
- Pewnie taki okropny.
- Nieuk straszny, nawet czytać płynnie nie potrafi.
- Pani kazała mi siedzieć koło niego, przez całą lekcję uważałam, żeby go nie dotknąć.
- Ponoć wszyscy z biedula palą fajki i przeklinają.
Pewnie by się rozpłakał. Chciał krzyczeć i kopać wszystko, żeby posłali go z powrotem do domu. Jego rodzice na pewno na niego czekają. Jedyne co go powstrzymywało to uśmiech młodszej siostry Alicji. Jej pierwszy dzień w szkole był dobry. Opowiadała, że ma fajne koleżanki i panią. Poszła do pierwszej klasy. Nie miała zaległości, bo będzie uczyła się wszystkiego od początku. Mikołaj trochę jej zazdrościł.



Czas mijał i mimo iż starł się jak mógł, nikt nie chciał się z nim zadawać. Kiedy klasa coś narozrabiała, zwalali winę na Mikołaja. Przez to nawet nauczyciele przestali mu być przychylni. Nie radził sobie na lekcjach, a przerwy spędzał sam. Tylko po powrocie do domu dziecka pocieszała go Alicja. Czasem zastanawiał się skąd w niej tyle nadziei i radości. Ona ciągle wierzyła, że wrócą do domu.

Był listopad i dzieci coraz częściej myślały o czasie pełnym magii, wolnego od szkoły i prezentów. Czasie cudów...
Chłopaki z klasy po raz kolejny go skopali bez powodu i Mikołaj siedział sam na korytarzu. Wtedy podeszła do niego Oliwia. Dziewczynka z jego klasy, na którą nigdy nie zwracał uwagi. Oliwia miała dosyć zachowania rówieśników, fałszywych koleżanek i wiecznego obgadywania, bo ktoś miał coś lepszego. Zaczęli rozmawiać, a tematy pojawiały się znikąd.



Mikołaj odzyskał wiarę w szkołę, kiedy na każdej przerwie mógł rozmawiać i bawić się z Oliwią. Koleżanki czasem jej dokuczały, a wtedy on stawał w jej obronie i ona robiła to samo, gdy ktoś śmiał się z niego. Tak upłynął czas do Mikołajek.
Nigdy nie było tyle radości w domu dziecka co tego dnia. Wigilia napawała wszystkich smutkiem, ale 6 grudnia kojarzył się tylko z prezentami. Mikołaj i Alicja pierwszy raz dostali prawdziwe paczki. Chłopczyk z radością rozpakował klocki, o których zawsze marzył i patrzył jak jego siostrzyska tuli do serca zabawnego różowego pluszaka.

W szkole wszyscy chwalili się co dostali. Jak się okazało Mikołaj ze swoimi klockami, może się schować. Został wyśmiany, bo inni dostali całe wielkie zestawy, firmowe zabawki, gry na konsole i nie wiadomo co. Tylko Oliwia podeszła do niego zachwycona i razem z nim zaczęła budować.



Przed świętami Mikołaj pierwszy raz od dawna zobaczył, że Alicja płacze. Nie mogli pojechać do domu, choć obiecywali wcześniej. Chłopak chodził i prosił każdą panią, ale wszędzie słyszał smutne „nic nie poradzę”.

Wigilia klasowa wcale nie pocieszała Mikołaja. Nauczycielka upomniała go, że ma być grzeczny i nie dokuczać kolegom. Nikt nie chciał wierzyć, że to inni dokuczają mu. Ze strachem losował osobę, której miał podarować prezent. Mimo iż pani mówiła, że mają być to tanie upominki, lub ręcznie robione; Mikołaj wiedział, że go wyśmieją, gdy podaruje coś słabego. Przez chwile mu ulżyło i ucieszył się, widząc karteczkę z napisem „Oliwia”. Jednak już po chwili ulga zmieniła się w smutek, bo zrozumiał, że to jej naprawdę chciałby dać wyjątkowy prezent. Chodził przygnębiony cały dzień, a po powrocie do domu dziecka po prostu się rozpłakał. Natychmiast pojawiła się koło niego jego mała pocieszycielka. Zawsze mówili sobie wszystko, więc i tym razem opowiedział Alicji o swoim problemie. Siostra uśmiechnęła się radośnie, co zdziwiło Mikołaja. Pobiegła szybko do swojego pokoju i po chwili wróciła z ulubionym pluszakiem, którego dostała na mikołaja.
– Nie wiem, czy wiesz, ale to zabawka, która często reklamują. Każda dziewczynka się ucieszy.
Mikołaj na początku nie chciał przyjąć maskotki, ale Alicja twardo nalegała.


Oliwia znała Alicję. Mikołaj je zapoznał podczas jednej z przerw. Od razu poznała zabawkę. Nie wiedziała co zrobić. Nie mogła jej przyjąć, ale wiedziała, że to sprawi przykrość Mikołajowi. W domu z płaczem opowiedziała wszystko swojej mamie.
Mama Oliwii wzruszyła się bardzo gestem Alicji i wspólnie z córką uzgodniły, że jej też można coś podarować. Dziewczynka szybko wybrała lalkę, którą bardzo lubiła, ale wiedziała, że spodoba się siostrzyczce Mikołaja. Nie było jej wcale szkoda. Pozbierała też trochę klocków dla chłopaka.



Na drugi dzień zobaczyła uśmiech na obu twarzach. Bawili się i śmiali we trójkę, lecz śmiech ten czasem przeplatany był łzami, gdy Oliwia dowiedziała się, że ta dwójka nie będzie miała prawdziwych świąt.



Niestety nie miała. Nie będę Was okłamywać drodzy czytelnicy, bo to prawdziwa historia, która zdarzyła się w zeszłym roku i doprowadziła mnie do łez wzruszenia. Na pocieszenie dodam, że cuda naprawdę się dzieją. Bez wnikania w szczegóły, rodzice Mikołaja i Alicji zrehabilitowali się i dzieci w tym roku, właśnie niedawno do nich wróciły. Nie tylko na święta, ale już na stałe. Spokojnie Mikołaj wziął od Oliwi numer telefonu. 

(Imiona zostały zmienione na potrzeby posta)

 

Wesołych Świąt Kochani, odkryjcie w sobie dziecko!

wtorek, 17 grudnia 2019

Katrin Lankers - Spojrzenie elfa

Ostatnio wspominałam o moich poszukiwaniach czegoś świątecznego. Wzięłam dwie książki, żadna nie miała tematyki świątecznej, a jednak obie przyciągnęły mnie klimatycznymi, kojarzącymi się z zimową porą okładkami. „Ostatnią arę Mozarta” oceniam nawet na plus, mimo iż doskonała nie była. Znacznie gorzej z drugą pozycją, ale będę szczera, nawet się spodziewałam.






Już sam opis „Spojrzenia elfa” Katrin Lankers nakierował mnie, że to będzie pozycja ala „Zmierzch”, tylko zamiast przystojnego wampira, mamy przystojnego elfa. Czyli książka, która może spodobałaby mi się parę dobrych lat temu.

Jednak nadmiar pracy, brak czasu i siły na czytanie, skłonił mnie ku czemuś lekkiemu, niewymagającemu, więc dałam jej szansę. Wiecie, co było najgorsze? Nie to, że przesłodzone romansidło, ale to, że ta książka mogłaby być czyś fajnym. Mogłaby...

Zacznijmy jednak od początku. Mageli średnio lubiana nastolatka z kompleksami, która nie czuje się dobrze ani w szkole, ani w swoim domu. Pewnego dnia spotyka chłopaka jak ze snu, który jest elfem. Ba, księciem elfów! Szybko się rodzi między nimi uczucie (za szybko)... Znacie ten scenariusz? No wiadomo... A jednak nie skupiamy się na tym słodkim romansiku (caaałe szczęście). Księciu grozi wielkie niebezpieczeństwo i Mageli postanawia wyruszyć mu na ratunek.

Tu mogę wymienić plusy książki. Świat przedstawiony, w szczególności ten magiczny – super. Motyw krainy elfów, ich podziału i monarchii jak najbardziej na plus. Opisywane ruchy oporu, magiczne moce, tajne przejścia, pułapki, tajemnice. Wszystko super. Wokół tego można by zbuntować świetną fabułę, która raz za razem czymś zaskakuje.

Niestety... Książka jest zbyt przewidywalna. Praktycznie już na początku wiemy wszystko. My tak, bohaterka nie. Mimo iż wszystko wokół podpowiada jej rozwiązanie całej tajemnicy, ona nie domyśla się niczego. To po prostu denerwuje. Co chwilę popełnia błędy, jest porywcza, uparta, irytująca jak typowa nastolatka. Może i jest typową nastolatką, ale serio która nastolatka chce czytać o swoich irytujących cechach? 😉 Cała reszta postaci nudna, drażniąca, bez fajnego charakteru. Z nikim się nie potrafiłam jakoś specjalnie związać. Może jedynie koleżanka głównej bohaterki była ciekawa, ale nie odegrała w książce znaczącej roli.

Jakby tego było mało, to autorka zostawiła otwarte zakończenie, potraktowała pobieżnie i nie dokończyła tego, co było najciekawsze. Liczyło się rozwiązanie tajemnicy (którą rozwiązałam w pierwszym rozdziale) i dopełnienie romansiku...

Może ktoś się w tym odnajdzie. Zawsze coś lekkiego ze szczyptą magii, ale mnie książka poirytowała. Ostatni raz szukam książek po okładce 😅

niedziela, 8 grudnia 2019

Ostatnia aria Mozarta - Matt Rees

Hej kochani! Jak tam Mikołajki? Ja w tym roku pierwszy raz sprawiłam prezent sama sobie i to nie byle jaki :D. Zamówiłam korektę swojej książki. Czas, żeby specjalista naniósł ostateczne poprawki, nim trafi w wasze rączki, bo mam nadzieję, że przynajmniej do niektórych z Was trafi ;)

Ostatnio tak przeglądam Bookstagramy, blogi książkowe i wszyscy już czują święta. Czytacie słodkie romanse z choinką w tle, o smaku piernika i z mnóstwem lukru. Nie wiem, czy to do końca dla mnie, a jednak może fajnie by coś świątecznego (lub pół-świątecznego) wstawić. Prowadzona tymi rozmyśleniami, przeglądam wszystkie moje książeczki i nic. Nic świątecznego, nic zimowego. Nie będę na siłę kupować książki, którą przeczytam tylko raz – więc zostaje biblioteka.

Tak poszłam do biblioteki i szukałam ładnej okładki. Możecie się śmiać. Ja sama się z siebie śmieję, zwłaszcza że niczego świątecznego nie znalazłam, ale mam zimową! Brawo ja. Klimat grudniowy jest, a opowieść o... muzyce. W mojej książce muzyka również odgrywa bardzo dużą rolę. Pomyślałam więc... Czemu nie?

 

Wiecie, kim był Wolfgang Amadeusz Mozart? Głupie pytanie, prawda? Mogłabym je zadać w przedszkolu. No dobrze, a wiecie, kim była Nannerl? O właśnie, może znajdą się osoby, które studiowały życie Mozarta i skojarzą jego siostrę. Równie utalentowaną, której los (a może ojciec) nie pozwolił dzielić z bratem zaszczytów i sławy.

Wolfgang zmarł od gorączki, najprawdopodobniej. Jednak przed śmiercią powtarzał, że został otruty. Do dziś śmierć wielkiego kompozytora owiana jest tajemnicą. Autor niniejszej książki wyprowadził na pierwszy plan niedocenioną Marię Annę Mozart i zadał bardzo ważne pytanie: A co, jeśli...?

Książka, choć opisuje fikcyjne wydarzenia, trzyma się wielu faktów, a postacie w niej są autentyczne. Daje to czytelnikowi okazje do zastanowienia się, czy faktycznie śmierć wielkiego kompozytora nie skrywała w sobie jakiejś tajemnicy. Ja co chwilę odrywałam się od książki, by sprawdzić jakiś fakt, co sprawiło, że podczas czytania dowiedziałam się więcej o Mozarcie niż kiedykolwiek na lekcji muzyki, czy historii.

Może nie jest to genialny kryminał, który czyta się z zapartym tchem. Postacie nie są idealnie wykreowane, a jednak książka ma coś w sobie. Mamy tajemnicę, trochę romansu, polityki i intryg, a także walkę o równość kobiet.
Wątek wolnomularstwa już nie raz wykorzystywany był w książkach z elementami historycznymi (np. w czytanym przeze mnie niedawno „Mieście duchów”). Tu również autor skorzystał z faktu, że Mozart autentycznie należał do loży masońskiej i komponował dla niej utwory.

Na dodatek cały czas towarzyszy nam muzyka. Powieść utrzymana jest w tonacji jednej z kompozycji Wolfganga, a do treści wplecione są różne utwory. Pięknie wykorzystane dzieła mistrza. Najprzyjemniej się czyta, słuchając właśnie Mozarta w tle.

poniedziałek, 2 grudnia 2019

"Bajeczki" o robotach

 Gdzieś w kosmicznym świecie robotów, małe robociki też słuchają bajek na dobranoc. Z całą pewnością do ich ulubionych należą „Bajki robotów” Stanisława Lema. Tymczasem dla nas ludzi, dzieło to będzie niezwykłe i zaskakujące. Połączenie klasycznej baśni z językiem science fiction dało naprawdę wybuchową mieszankę.


 – Elektrycerze podróżują, walczą, ubiegają się o rękę księżniczki.
– Konstruktorzy, których wiedza i możliwości są niemal magiczne.
– Źli i dobrzy królowie, spiski i wojny.
– Dążenie do bogactwa i sławy.

Czyli różne tematy często już w bajkach poruszane, a jednak inne. Roboty mają ludzkie uczucia, lecz o wiele więcej możliwości. Konstruują niezwykłe gigantyczne maszyny, abo takie, które da się włożyć tylko do ucha. Sami zmieniają swój wygląd i wielkość, podróżują po kosmosie.


 Znów mszę ostrzec, że to nie takie typowe bajeczki dla dzieci.
– Młodszych czytelników może chwilami przytłaczać język z wieloma naukowymi odniesieniami.
– Nie wszystkie przygody kończą się dobrze.
– Poruszanych jest wiele trudnych tematów. Przykładowo „Przyjaciel Automateusza” mówi o przyjaźni i bezgranicznej szczerości, ale także opowiada o sytuacji, kiedy nie ma już żadnej nadziei, pojawiają się pytania o sens życia, a nawet samobójstwo.

Bardzo ciekawie przestawieni są ludzie (czy raczej Bladawcy) - obcy, obślizgli, paskudni i źli. Na dodatek o bardzo dziwnych obyczajach.

Na zdjęciach zabawki mojego męża, które możecie podziwiać <tutaj>
 

Skoro już jesteśmy przy bajkach o robotach, chcę Wam jeszcze opowiedzieć o pewniej animacji. Cykl krótkich bajeczkach pełnych przemocy, okrucieństwa, wulgaryzmów, erotyzmu, ogółem siadające na psychikę opowieści (muszę dodawać, że nie dla dzieci). Oglądałam już dawno, ale teraz nadarzyła się okazja, by przedstawić serial Netflixa „Miłość, roboty i śmierć”.


 18 opowieści, każda o czymś innym, każda w zupełnie innym stylu animacji. Choć różnią się od siebie znacząco, łączą je tematy sci-fi. Mamy:
– Walki robotów.
– Zwiedzanie postapokaliptycznego miasta.
– Przerażające potwory.
– Jogurt u władzy (co jest...?).
– Chińskie demony połączone ze steampunkiem.
– Wilkołaki.
– Komiczne podróże.
– Ryby na pustyni (serio?).
– Nietypowy rodzaj sztuki.
– Cywilizacja w lodówce (już mnie nic nie zdziwi).
– A nawet rozważania jak zmieniłby się świat, gdyby Hitler zginął... Na kilka sposobów.
Fani kotów również się nie zawiodą 😸.


 Wątki lepsze i gorsze, niektóre moim zdaniem to prawdziwe arcydzieła. Dużo zaskakujących zakończeń, ciekawe pomysły, bogate morały, zupełnie odjechane treści, czarny humor, wstrząsające sytuacje, mroczne klimaty, a także te zupełnie lekkie i zabawne. Mogłabym powiedzieć, że każdy znajdzie coś dla siebie, ale wiem, że to nie treści dla każdego. Jeśli jednak dacie się przekonać pozostaną wam w pamięci na długo.


Seksta

Jeśli jesteś zainteresowany wersją papierową napisz do mnie na raciezka@gmail.com

nakanapie