Dziś opowiem Wam historię o Mikołaju,
ale nie będzie to opowieść o staruszku z siwą brodą. Mój
Mikołaj ma 10 lat, chodzi do szkoły jak każde normalne dziecko.
Jednak po powrocie z niej nie mógł przytulić się do swojej mamy i
opowiedzieć jej o wszystkich problemach.
A problemów miał dużo jak na 10-latka. Mimo iż klasa entuzjastycznie zareagowała na przybycie nowego ucznia, to zaraz potem pokazała, że wcale nie jest mile widziany.
Już w poprzedniej szkole czasem się od niego odsuwali, bo nie zawsze chodził w czystych ubraniach. Jednak był miły i polubili go. Nawet dzielili się śniadaniem. Teraz miał na sobie czystą koszulkę i kanapkę w plecaku. Był dobrej myśli. Muszą tylko go poznać. A jednak ciągle towarzyszyły mu złe słowa:
- Skąd on ma te łachy, ze szmatlandu?
- Ponoć nie ma rodziców.
- Ma ale go nie chcieli.
- Pewnie taki okropny.
- Nieuk straszny, nawet czytać płynnie nie potrafi.
- Pani kazała mi siedzieć koło niego, przez całą lekcję uważałam, żeby go nie dotknąć.
- Ponoć wszyscy z biedula palą fajki i przeklinają.
Pewnie by się rozpłakał. Chciał krzyczeć i kopać wszystko, żeby posłali go z powrotem do domu. Jego rodzice na pewno na niego czekają. Jedyne co go powstrzymywało to uśmiech młodszej siostry Alicji. Jej pierwszy dzień w szkole był dobry. Opowiadała, że ma fajne koleżanki i panią. Poszła do pierwszej klasy. Nie miała zaległości, bo będzie uczyła się wszystkiego od początku. Mikołaj trochę jej zazdrościł.
A problemów miał dużo jak na 10-latka. Mimo iż klasa entuzjastycznie zareagowała na przybycie nowego ucznia, to zaraz potem pokazała, że wcale nie jest mile widziany.
Już w poprzedniej szkole czasem się od niego odsuwali, bo nie zawsze chodził w czystych ubraniach. Jednak był miły i polubili go. Nawet dzielili się śniadaniem. Teraz miał na sobie czystą koszulkę i kanapkę w plecaku. Był dobrej myśli. Muszą tylko go poznać. A jednak ciągle towarzyszyły mu złe słowa:
- Skąd on ma te łachy, ze szmatlandu?
- Ponoć nie ma rodziców.
- Ma ale go nie chcieli.
- Pewnie taki okropny.
- Nieuk straszny, nawet czytać płynnie nie potrafi.
- Pani kazała mi siedzieć koło niego, przez całą lekcję uważałam, żeby go nie dotknąć.
- Ponoć wszyscy z biedula palą fajki i przeklinają.
Pewnie by się rozpłakał. Chciał krzyczeć i kopać wszystko, żeby posłali go z powrotem do domu. Jego rodzice na pewno na niego czekają. Jedyne co go powstrzymywało to uśmiech młodszej siostry Alicji. Jej pierwszy dzień w szkole był dobry. Opowiadała, że ma fajne koleżanki i panią. Poszła do pierwszej klasy. Nie miała zaległości, bo będzie uczyła się wszystkiego od początku. Mikołaj trochę jej zazdrościł.
Czas mijał i mimo iż starł się jak mógł, nikt nie chciał się z nim zadawać. Kiedy klasa coś narozrabiała, zwalali winę na Mikołaja. Przez to nawet nauczyciele przestali mu być przychylni. Nie radził sobie na lekcjach, a przerwy spędzał sam. Tylko po powrocie do domu dziecka pocieszała go Alicja. Czasem zastanawiał się skąd w niej tyle nadziei i radości. Ona ciągle wierzyła, że wrócą do domu.
Był listopad i dzieci coraz częściej myślały o czasie pełnym magii, wolnego od szkoły i prezentów. Czasie cudów...
Chłopaki z
klasy po raz kolejny go skopali bez powodu i Mikołaj siedział sam
na korytarzu. Wtedy podeszła do niego Oliwia. Dziewczynka z jego klasy, na
którą nigdy nie zwracał uwagi. Oliwia miała dosyć zachowania
rówieśników, fałszywych koleżanek i wiecznego obgadywania, bo
ktoś miał coś lepszego. Zaczęli rozmawiać, a tematy pojawiały
się znikąd.
Mikołaj odzyskał wiarę w szkołę, kiedy na każdej przerwie mógł rozmawiać i bawić się z Oliwią. Koleżanki czasem jej dokuczały, a wtedy on stawał w jej obronie i ona robiła to samo, gdy ktoś śmiał się z niego. Tak upłynął czas do Mikołajek.
Nigdy nie było tyle radości w domu dziecka co tego dnia. Wigilia napawała wszystkich smutkiem, ale 6 grudnia kojarzył się tylko z prezentami. Mikołaj i Alicja pierwszy raz dostali prawdziwe paczki. Chłopczyk z radością rozpakował klocki, o których zawsze marzył i patrzył jak jego siostrzyska tuli do serca zabawnego różowego pluszaka.
W szkole wszyscy chwalili się co dostali. Jak się okazało Mikołaj ze swoimi klockami, może się schować. Został wyśmiany, bo inni dostali całe wielkie zestawy, firmowe zabawki, gry na konsole i nie wiadomo co. Tylko Oliwia podeszła do niego zachwycona i razem z nim zaczęła budować.
Przed świętami Mikołaj pierwszy raz od dawna zobaczył, że Alicja płacze. Nie mogli pojechać do domu, choć obiecywali wcześniej. Chłopak chodził i prosił każdą panią, ale wszędzie słyszał smutne „nic nie poradzę”.
Wigilia klasowa wcale nie pocieszała Mikołaja. Nauczycielka upomniała go, że ma być grzeczny i nie dokuczać kolegom. Nikt nie chciał wierzyć, że to inni dokuczają mu. Ze strachem losował osobę, której miał podarować prezent. Mimo iż pani mówiła, że mają być to tanie upominki, lub ręcznie robione; Mikołaj wiedział, że go wyśmieją, gdy podaruje coś słabego. Przez chwile mu ulżyło i ucieszył się, widząc karteczkę z napisem „Oliwia”. Jednak już po chwili ulga zmieniła się w smutek, bo zrozumiał, że to jej naprawdę chciałby dać wyjątkowy prezent. Chodził przygnębiony cały dzień, a po powrocie do domu dziecka po prostu się rozpłakał. Natychmiast pojawiła się koło niego jego mała pocieszycielka. Zawsze mówili sobie wszystko, więc i tym razem opowiedział Alicji o swoim problemie. Siostra uśmiechnęła się radośnie, co zdziwiło Mikołaja. Pobiegła szybko do swojego pokoju i po chwili wróciła z ulubionym pluszakiem, którego dostała na mikołaja.
– Nie wiem, czy wiesz, ale to zabawka, która często reklamują. Każda dziewczynka się ucieszy.
Mikołaj na początku nie chciał przyjąć maskotki, ale Alicja twardo nalegała.
Oliwia znała Alicję. Mikołaj je zapoznał podczas jednej z przerw. Od razu poznała zabawkę. Nie wiedziała co zrobić. Nie mogła jej przyjąć, ale wiedziała, że to sprawi przykrość Mikołajowi. W domu z płaczem opowiedziała wszystko swojej mamie.
Mama Oliwii wzruszyła się bardzo gestem Alicji i wspólnie z córką uzgodniły, że jej też można coś podarować. Dziewczynka szybko wybrała lalkę, którą bardzo lubiła, ale wiedziała, że spodoba się siostrzyczce Mikołaja. Nie było jej wcale szkoda. Pozbierała też trochę klocków dla chłopaka.
Na drugi dzień zobaczyła uśmiech na obu twarzach. Bawili się i śmiali we trójkę, lecz śmiech ten czasem przeplatany był łzami, gdy Oliwia dowiedziała się, że ta dwójka nie będzie miała prawdziwych świąt.
Niestety nie miała. Nie będę Was okłamywać drodzy czytelnicy, bo to prawdziwa historia, która zdarzyła się w zeszłym roku i doprowadziła mnie do łez wzruszenia. Na pocieszenie dodam, że cuda naprawdę się dzieją. Bez wnikania w szczegóły, rodzice Mikołaja i Alicji zrehabilitowali się i dzieci w tym roku, właśnie niedawno do nich wróciły. Nie tylko na święta, ale już na stałe. Spokojnie Mikołaj wziął od Oliwi numer telefonu.
(Imiona zostały zmienione
na potrzeby posta)