„Już z daleka czuć jego zapach. Pachnie starymi książkami. Tak, jakby otwarto drzwi gigantycznego antykwariatu; tak jakby podniosła się z niego burza czystego książkowego kurzu i wraz ze zgnilizną miliona zbutwiałych foliałów wionęła nam w twarz”. – brzmi średnio zachęcająco? A może właśnie z radością za tym zapachem podążysz. Jeśli tak, historie z Camonii są dla Ciebie!
Chciałbym Wam dziś przedstawić "Miasto Śniących książek", oraz "Labirynt Śniących Książek" Waltera Moresa.
Hildegunst Rzeźbiarz Mitów -
młody pisarz, który jeszcze nic nie wydał. Bardziej niektórych
może zdziwić fakt, że jest też smokiem. Całkowicie
antropomorficzny, wykształcony, pełen różnych uczuć, które
dopadają każdego człowieka.
Mimo bajkowego klimatu pełnego niesamowitych dziwnych stworów polecam tę książkę dorosłym, którzy kochają czytać; a jeszcze bardziej tym, którzy próbują swych sił w pisaniu.
Wszystkie smoki są pisarzami. Talent wrodzony i fach, którego uczą się od swoich ojców poetyckich. Hildegunsta uczył wujek, a na łożu śmierci przekazał mu tajemniczy anonimowy rękopis. Według niego napisał go najdoskonalszy pisarz w całej Camonii.
Rzeźbiarz Mitów wyrusza więc do Księgogrodu, by odnaleźć prawdziwego mistrza i nauczyć się od niego sztuki pisarskiej. Nie wiedział, że ta wprawa okaże się największą przygodą jego życia.
Dlaczego warto się porwać w wir tych przygód? Spotkamy tam wszystko, co najważniejsze dla pisarza wenę, wyobraźnię, różne etapy twórczości. Przebrniemy przez lęki i zwątpienia. Zapoznamy się z różnymi rodzajami książek (w tym żywe i kłopotliwe). Dowiemy się jakie sekrety skrywają w sobie straszliwe katakumby, do których schodzą tylko najodważniejsi łowcy książek szukający białych kruków.
Dodatkowo ciekawi pod względem charakterów i reprezentowanych gatunków bohaterowie. Najciekawszy z nich tajemniczy Król Cieni. Będzie szczypta czarnego humoru i filozofii. Można także sprawdzić swoją wiedzę z literatury, odnajdując ukryte nazwiska pisarzy.
Ani przez chwilę nie nudziłam się przy tej książce. Nawet gdy niektórych rzeczy się domyśliłam, a historia była w sumie prosta to czytałam z wielką przyjemnością. Wśród całej fantastyki jest pięknie opisana historia wielkiego miłośnika literatury i początkującego pisarza i myślę, że tacy ludzie najbardziej odnajdą się w tej książce.
Walter Mores zastosował ciekawą technikę. Sam udaje tylko tłumacza tej książki, wtrącając się w przypisach. Książka jest bowiem stworzona tak, jakby była dziełem głównego bohatera. Dzięki temu przedstawiony świat zdaje się prawdziwy.
Kontynuacja powieści wiele lat później. Hildegunst jest dorosłym i sławnym pisarzem. Nikogo nie zdziwi fakt, że
to właśnie na opisie swoich przygód w katakumbach, pod wpływem
Orma (wielkiej wpływającej na artystę weny, porównywalnej niemal
z darem jakiejś wyższej siły) zyskał swoją sławę. Jak to
zwykle bywa po tak znakomitej książce, każde jego kolejne dzieło
zostało okrzyknięte mianem bestsellera. Nic dziwnego, że bohater
powoli zaczął popadać w próżność i starał się coraz mniej,
chełpiąc się tylko swoją sławą.
Wszystko zmienia się, gdy wśród listów od wielbicieli dostaje tajemniczy tekst. Zupełnie jakby napisany przez niego samego jednocześnie zdradzający wszystkie jego literackie błędy. Najbardziej jednak przerażający jest postscriptum: „Król Cieci powrócił”. Ta wiadomość zmusza go, by ponowie udać się do Księgogrodu, który niewyobrażalnie się zmienił. Jeśli już wcześniej marzyliście, by wybrać się w to miejsce, teraz zapragniecie tego z całego serca.
Wszystko zmienia się, gdy wśród listów od wielbicieli dostaje tajemniczy tekst. Zupełnie jakby napisany przez niego samego jednocześnie zdradzający wszystkie jego literackie błędy. Najbardziej jednak przerażający jest postscriptum: „Król Cieci powrócił”. Ta wiadomość zmusza go, by ponowie udać się do Księgogrodu, który niewyobrażalnie się zmienił. Jeśli już wcześniej marzyliście, by wybrać się w to miejsce, teraz zapragniecie tego z całego serca.
Tu właśnie po raz kolejny zaczyna się przygoda. Niestety muszę przyznać, że trochę się zawiodłam, a sam pisarz znacznie przesadził. „Miasto Śniących Książek” faktycznie było przygodą. Dużo się działo. Jednak wtedy Hildegunst był młody, chciał coś odkryć i choć bywał też strachliwy, to rzucił się w cały wir przygód. Teraz mamy do czynienia z dorosłym osobnikiem, który tak panicznie boi się labiryntu, że co chwilę oblewa się w Księgogrodzie zimnym potem. Ta zmiana bohaterze może nie przeszkadzałaby tak bardzo, w końcu jest jak najbardziej uzasadniona. Jednak nasz bohater zamiast w wir przygód rzucił się w nurt filozofii i opisów.
Poznamy wiele zmyślonych dzieł, a jednak inspirowanych prawdziwymi artystami. Znów pojawią się zarówno znane nam postacie, jak i zupełnie nowe ciekawe stworzenia, niektóre budzące niepokój. Okazuje się też, że w mieście książek powstała nowa ważna dziedzina kultury, czyli teatr. Tutaj duże pole do popisu miał autor, przedstawiając nam historię, rodzaje lalek, rodzaje spektakli. Dużo, dużo opisów. Wyjaśnione zostało też, jak teraz wyglądają katakumby i czym zajmują się groźni Łowcy Książek.
Wszystko to sprawia, że prawie cała powieść staje się podręcznikiem po świecie wymyślonym przez autora. Dorosły czytelnik o ile lubi takie rzeczy, może się w tym odnaleźć. Forma nie jest trudna, pozycja w miarę lekka, ale niestety już nie dla młodszego odbiorcy. Jeśli chcecie, by wasze dziecko szybciej poszło spać, możecie mu poczytać „Labirynt Śniących Książek”. Na pewno zaśnie.
Akcja zaczyna się dopiero pod koniec powieści. Wtedy robi się naprawdę ciekawie. Przez chwilę przestajemy żałować, że sięgnęliśmy po ten cały niemal naukowy monolog i pochłaniamy z zaciekawieniem treść, która nagle się urywa.
Tak niestety Labirynt jest tylko częścią drugiej przygody Rzeźbiarza Mitów. Najgorsze jest to, że do tej pory nie słychać o tłumaczeniu części kolejnej. Miejmy nadzieję, ze się pojawi, bo mimo wszystko myślę, że warto przeczytać. Może czasem warto pominąć niektóre treści, gdy zaczynają przynudzać. Sam autor to proponuje, jakby dobrze wiedział, że przesadził. Oczywiście zwala winę na Hildegunsta. W końcu to on napisał tę książkę, a Walter Mores tylko przetłumaczył z camońskiego na niemiecki.
Na razie z czystym sumieniem mogę polecić "Miasto Śniących Książek", a co do jego kontynuacji, sami zdecydujcie. Na pewno boli zbyt dużo opisów i brak polskiej kontynuacji. Jeśli ktoś słyszał o tłumaczeniu "Das Schloss der Träumenden Bücher" koniecznie dajcie znać :)