czwartek, 3 października 2024

Szum fal rozbudza wewnętrzne dziecko, czyli majówka nad Bałtykiem

 Hej kochani!

Jak minął wrzesień? U mnie zwykle jesień wiąże się ze spadkiem nastroju i muszę sobie z tym radzić. Cieszę się, że powódź nie wyrządziła szkody najbliższym, a było blisko... Udało mi się poznać wspaniałą osobę z naszego blogowego świata jest nią Crouschynca :). Ale o tym jeszcze opowiem, bo dziś cofamy się w czasie aż do maja. Chcę Wam opowiedzieć o kolejnym tegorocznym wyjeździe.

Nad polskim morzem nie było mnie wiele lat. Niby muszę przejechać cały kraj, żeby nad nie dotrzeć, ale przecież tyle razy byłam tak blisko. Tu Szczecin, tu Malbork... A jednak wielkiego błękitu nie zobaczyłam. Kiedy więc teściowie wpadli na pomysł spędzenia majówki nad morzem, stwierdziłam, że idę na to. 

Ustronie Morskie. Miasto typowo plażowe. Co tu robić poza upalnym sezonem? O tym miałam się dopiero przekonać.
 

Podróż minęła mi strasznie szybko. Kurcze pamiętam, jak zawsze taki wyjazd to była wielogodzinna męczarnia, w której każda minuta dłużyła się niemiłosiernie. Ostatnio czas mi bardzo szybko ucieka, nawet jak nie zajmuję się niczym konkretnym. Mogłam podziwiać widoki za oknem i myśleć o niebieskich migdałach, a godziny uciekały przez palce.

Przywitała nas piękna słoneczna pogoda. Było tak cieplutko, że od razu odważyłam się ściągnąć buty i zanurzyć stopy w lodowatej wodzie, do której szybko się przyzwyczaiły. Spacerowaliśmy po plaży, czekając na zwolnienie domku. Zatapiałam się w widoku uderzających o brzeg fal. Zapomniałam już, jakie morze jest piękne. 


Kocham te ptaszyska <3. Oczywiście majowa pogoda bywa złudna. W domku przebrałam się w lżejsze ciuchy i pobiegałam z powrotem na plażę, a tam już zaczęło piździć jak w Kieleckiej Wietrzni



Pierwszy dzień to spacerki grzanie się i marznięcie, moczenie stópek w wodzie, załamywanie się cenami jedzenia i cieszenie się z maleńkiej znalezionej muszelki. Zrozumiałam, że właśnie tu ożyje we mnie dziecko. 

Drugi dzień był bardzo ciepły, więc korzystaliśmy, plażując od rana. Oczywiście o kąpieli w maju nikt nie myślał, żadne z nas morsy. Za to razem z nastoletnim szwagrem poczuliśmy dziecięcego ducha i grzebaliśmy w piasku zawzięciej niż niejeden 5-latek z zestawem wiaderek i łopatek. Może nie pochwalimy się artystycznymi budowlami, ale proszę państwa. Oto piękna dziura xD.

To grzebanie w piasku musiało jakoś mocno wpłynąć na moją urodę, gdyż później w pewnej knajpie zamawiając piwo, ja — osoba po trzydziestce musiała udowadniać, że jest pełnoletnia :P

Odpowiedź na to co możemy jeszcze tutaj robić zjawiła się sama kiedy ujrzeliśmy reklamę Ogrodów Hortulus na autobusie. Miejsce z obrazka wydawało się kuszące, więc na trzeci dzień się tam wybraliśmy. 

Od razu przywiałam się z goszczącymi tam koleżankami po fachu 🧙


Ogrody dzielą się na dwie części: Ogrody Tematyczne Hortulus i Ogrody Hortulus Spectabilis z wieżą i labiryntem. Można kupić wejściówkę tylko do jednego z tych miejsc albo do obu naraz. Polecam tę drugą opcję, bo nie potrafię wybrać, które były piękniejsze. 

Bilety nie należały do najtańszych, ale były warte swojej ceny. Ogrody zachwyciły mnie swoim bogactwem. Na dodatek jest tam jeszcze dużo pustego miejsca, które najprawdopodobniej będzie zagospodarowywane. Aż chce się wrócić tu za parę lat, zobaczyć co się zmieniło.

Zaczęliśmy od ogrodów tematycznych. Duży obszar podzielony na małe części. Czego tam nie było: ogród japoński, angielski, francuski, skalny... Nie jestem w stanie wszystkich wymienić naprawdę. Każdy wyjątkowy, każdy wyróżniał się roślinnością i specjalnymi ozdobami. 

Wąskie dróżki, niektóre przejścia po kamyczkach, niestety nie wybierzecie się tu z wózkiem. Pełno zakamarków, miejsc, w których można odpocząć, ławeczki, altanki. Można dużo czasu spędzić w tych ogrodach, podziwiając wszystko, odpoczywając w pięknych miejscach, czy cykając zdjęcia. 

Słońce prażyło tak mocno, że niestety większość wychodziła mi po prostu prześwietlona. Zresztą fotografie i tak nie oddadzą uroku tego miejsca.













Do drugich ogrodów trzeba kawałeczek podjechać. O ile w poprzednich wszytko było skupione obok siebie i mieliśmy tylko wąskie przejścia, tak tutaj przywitała nas rozległa przestrzeń. Tutaj też wyznaczone były strefy różnych ogrodów. Baśniowe motywy, domki, rzeźby, w różnych zakamarkach różne ciekawe rzeczy można było spotkać.

W centralnym punkcie znajdował się labirynt, w którym dosłownie można było się zgubić. Z wieży nad nim pracownik podpowiadał ludziom, którędy mają iść jeśli potrzebowali pomocy. Sami też możemy się na wieżę wdrapać i zobaczyć wszytko z góry. 

Różnie piękny widok jest ze wzgórza, na którym stoi monopter. Rozbawiły mnie krzakowe baranki i kwiatowe zupki :). 









Znajdą się tu również place zabaw, miejsce, żeby coś przekąsić. Znajdziemy także sklepy z rzeźbami ogrodowymi, kwiatami, różnego rodzaju sprzętem i ozdobami. Bogactwo artykułów tak wielkie, że i tu spędzić możemy kupę czasu, podziwiając te różności. 

Na ogrody naprawdę warto przeznaczyć sobie cały dzień.



Mimo iż spędziliśmy w ogrodach dużo czasu, to nie była jedyna cudowna atrakcja tego dnia. Postanowiliśmy podjechać jeszcze na Lotnisko Bagicz, obejrzeć samoloty. 

Nawet się nie spodziewałam, że takie atrakcje mnie czekają, kiedy młody szwagier skusił się na 15-minutowy lot i mnie też namówił. Pierwszy raz leciałam takim małym turystycznym samolotem i muszę przyznać, że to niesamowite uczucie. Widoki z góry przepiękne <3. Jedno ze wspanialszych doświadczeń w życiu, tyle Wam powiem i podrzucam kilka zdjęć.











Piękne widoki na Kołobrzeg, na morze <3 Szkoda, że tak krótko, ale to też niestety tania atrakcja nie jest. Jak wylądowaliśmy, strasznie się rozpadało. Chciałam sobie jeszcze strzelić fotkę przy samolocie, ale nie było jak. Cyknęłam tylko fotkę samego samolotu.

Mimo tej chwilowej ulewy nie mieliśmy na co narzekać, bo jak na majówkę nad polskim morzem trafiliśmy na naprawdę cudowną pogodę. Na zakończenie zostawiliśmy sobie zwiedzanie Kołobrzegu

Tam też trochę spontanicznie wybraliśmy sobie kilka punktów do obejrzenia. Pierwsze do zaliczenia było Oceanarium w Kołobrzegu. Obserwowanie ryb wpływa kojąco na człowieka, choć ma się tę świadomość, że pewnie lepiej by się czuły na wolności. 







Drugim punktem było Muzeum Figur Woskowych. Takie muzea można znaleźć w kilku miastach, jednak ja widziałam je po raz pierwszy, więc nie porównam z innymi. Wrażenie na pewno ciekawe. Niektóre figury celebrytów ładniejsze i bardziej oddające rzeczywistość, inne mniej. 













 
 

Następnie kupiliśmy bilet na zwiedzanie trzech muzeów po kolei. Pierwszym był Kołobrzeski Skansen Morski, gdzie można zwiedzić dwa okręty podwodne. Bez przewodnika można spokojnie zejść po drabince, zajrzeć w każdy ciasny zakamarek i obejrzeć całą maszynerię. 

W Muzeum Oręża Polskiego natomiast podziwiamy broń różnego rodzaju, począwszy od średniowiecza aż do czasów współczesnych, część wystawy jest w środku. Pojazdy natomiast znajdują się na placu przed muzeum. 

Na sam koniec zostało nam  Muzeum miasta Kołobrzeg. Poznaliśmy tam dzieje miast i trafiliśmy na wystawę PR-u. Było trochę śmiechu przy znajdowaniu rzeczy, które do niedawna miało się w domu albo nawet ciągle tam są. Zdjęć wstawiam tylko kilka, bo w środku słabo wychodziły, a pod koniec wycieczki po prostu padł mi telefon :). 











Przed powrotem poszliśmy na pizzę. Podczas wizyt w różnych wcześniejszych barach zawsze dostawałam swoje zamówienie jako ostatnia. Widać tak chciał los, więc i tym razem grzecznie czekałam. Trwało to jednak trochę za długo i jak się okazało, o moim zamówieniu tym razem w ogóle zapomnieli. Zjadłam po kawałku od innych, bo już nie było czasu, żeby ten błąd naprawić. A potem się ludzie dziwią czemu ja taka chuda :P. 

Papa Kołobrzegu :)

 

Niektórzy lubią odpowiadać na pytanka na końcu postu, więc jeśli chcecie:

1. Byliście w Kołobrzegu albo Ustroniu Morskim?
2. Która z wymienionych atrakcji wydaje wam się najciekawsza?
3. Lubicie nasze polskie morze, macie jakieś miłe wspomnienia z nim związane?
4. Lecieliście samolotem wycieczkowym? Jakie wrażenia?
6. Co sprawia, że budzi się w Was dziecko?
 
 
 
Bohaterka Seksty również na pewnym etapie swojego życia uciekła nad morze. Uznała, że to miejsce będzie idealne, by poukładać swoje myśli.
Tutaj znajdziecie kilka pierwszych rozdziałów mojej książki.

Zapraszam na nowy post w Pracowni Kotołaka i do przeglądania aktualnych ofert moich maskotek na OLX, Allegro, lub Vinted

 


5 komentarzy:

  1. Wow, tyle atrakcji, a co kolejna, to ciekawsza!
    Lotu samolocikiem gratuluje, bo widoki niesamowite.
    W Kołobrzegu nie byłam, już któraś z rzędu osoba poleca, wiec chyba muszę!
    Wszystko mi się podoba, ale ogrody najbardziej!

    OdpowiedzUsuń
  2. 1. Z wymienionych byłem w Kołobrzegu, chociaż chyba ze 20 lat temu.
    2. Pytasz przymusowego nielota czy mu się samolot najbardziej podoba (:
    3. Lubię. Wakacje jakoś między 2000-2003 rokiem za kurdupla były czymś, na co się czekało cały rok "w męczarniach" (tyle obowiązków w przedszkolu i szkole xD)
    4. Tak, 1 lot w życiu miałem Antonowem An-2, krąg nadlotniskowy nad Góraszką przy okazji pokazów chyba w okolicach 2008 r. Telepanie w tym ustrojstwie bez możliwości zapięcia pasów to całkiem dobry chrzest bojowy. Lęk wysokości przy zwyczajnym wchodzeniu gdzieś i patrzeniu z góry miałem zawsze, za to w samolocie byłem zachwycony, w sumie późniejsze loty A321 czy B737 na dłuższych trasach kojarzyły się bardziej z jazdą pociągiem, tam się w sumie niewiele dzieje w przypadku normalnego lotu. :)
    5. ;)
    6. Moje wewnętrzne dziecko śpi i w sumie mi to pasuje, przynajmniej nie krzyczy. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham nasze zimne morze, byłam w obydwu miastach, kocham nadmorskie klimatu. Najbardziej podobały mi się ogrody Hortulus, w których jeszcze nie byłam, a w każdym ogrodzie budzi się we mnie dziecko.
    Takim małym samolotem nie leciałam, ale strach z lotów tymi dużymi pamiętam do dziś.
    Pozdrawiam Cię serdecznie.:))

    OdpowiedzUsuń
  4. Też bym kazała Ci wyciągać dowód ;) Byłam w Ustroniu bodaj w pierwszym albo drugim roku związku. Nie za bardzo pamiętam, ale skoro to morze, musiało mi się podobać :)

    Podoba mi się również ten murek z okienkiem w kształcie kółka. Chciałabym mieć coś takiego w swoim ogrodzie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ależ piękna relacja! Wspaniała wycieczka, z pewnością zapadnie w pamięci na długo. Tyle atrakcji, tyle cudownych zwiedzonych miejsc, tylko pozazdrościć! :)
    1. Nie, nie byłam w tych miejscowościach. Byłam tylko w Międzyzdrojach, Łazach, Świnoujściu... i chyba w Mielnie :D
    2. Wszystkie są super, ale gdybym miała zdecydować się na jedną to pewnie na lot samolocikiem. Bardzo lubię latać, mimo, że na co dzień towarzyszy mi lęk wysokości xD a i robi mi się niedobrze od bujania :D
    3. Lubię. Wszystkie wakacje nad morzem dobrze wspominam. Podoba mi się ten klimat i wakacyjny vibe.
    4. No takim akurat nie, tylko zwykłym, turystycznym :D
    6. Teraz... dziecko :D Znów z radością patrzę na zabawki, nie mogę się doczekać aż będziemy ich używać! Na razie spędzamy czas na gumowych i pluszowych, też jest cudownie :) Czuję, że na swój sposób przeżyję dzieciństwo jeszcze raz i zrobię wszystko, by było najpiękniejsze! :)
    W przyszłym roku planujemy pojechać już z Misiem Małym nad morze. Trzymaj kciuki by nasze plany wypaliły! :)

    OdpowiedzUsuń

Seksta

Jeśli jesteś zainteresowany wersją papierową napisz do mnie na raciezka@gmail.com

nakanapie