1. Lecę, bo CHCĘ
Znacie to uczucie, kiedy bliska osoba chwali się Wam, że wybiera się na wakacje do jakiegoś ciekawego miejsca? Cieszycie się, bo życzycie tej osobie jak najlepiej, ale jednocześnie też ściska Was trochę w dołku, bo...
— Lecę do Norwegii.
— Co? Serio? Kurcze poleciałabym z Tobą.
— Chcesz?
— Co? Serio? Kurcze poleciałabym z Tobą.
— Chcesz?
– Coś nie tak? – Wszystko
jest nie tak – mruknęłam bardziej do siebie niż do niego, na co
on zareagował zmartwionym wzrokiem. – Teraz to ja jadę z tobą. "Szeptyma" R.A. Ciężka |
Nawet nie wiem, kiedy zaczęło się pakowanie do obklejonej kociakami walizki. Wcześniej ustalanie planu podróży i noclegów, dogadywanie się ze współtowarzyszami podróży, które czasem różnie wychodziło, obliczanie kosztów.
Aż w końcu 20 czerwca 2024 r., czyli w pierwszym dniu lata wsiadłam w pociąg do Gdańska!
– Kazali wrzeszczeć!
– To wrzeszczymy!
– AAAAAA!!!!
Tam szybki nocleg przed odprawą. Pogoda była taka piękna, że nawet by kusiło zostać znowu nad morzem, a nie wybierać się do zimnej Norwegii, ale przygoda wyzwała.
Druga rzecz to niepotrzebne marnowanie czasu na planowanie. Niby takie rozsądne, z drugiej strony rozważamy tysiące opcji za i przeciw i w końcu niczego w życiu nie robimy. W ten sposób kolejne wakacje spędzamy przed telewizorem, bo wmawiamy sobie, że nas nie stać, albo uznajemy, że tu jest nam dobrze. – "Seksta" R.A. Ciężka
Powiem Wam szczerze, że odprawa mnie strasznie stresowała. Ostatni i jedyny raz leciałam samolotem kupę lat temu, w dodatku z rodzicami. Na lotnisku czułam się trochę zagubiona i cieszyłam się, że mam towarzystwo. Możliwe jednak, że gdybym była sama jakoś bym się zmotywowała i też sobie poradziła, z wieloma sytuacjami przecież tak było.
Lot samolotem zawsze jest szybciutki, ale odprawy, całe czekanie przed i po sprawia, że dużo z dnia się traci. Na pokład samolotu oczywiście wielu swoich rzeczy nie można brać. Kupiliśmy więc najdroższą w życiu wodę na lotnisku. Najpierw trzeba było ją znaleźć w tym sklepiku pełnym... alkoholu x.x.
Za to w poczekalni można było sobie brać darmowe dolewki. Wody. Wódki już chyba nie, przynajmniej nie widziałam ;p.
Jeszcze okres mi się trafił akurat na cały 4-dniowy pobyt. Każda kobieta wie, jakie to denerwujące na wakacjach. Jednak wszelkie budzące niepokój hormony natychmiast się uspokoiły kiedy zobaczyłam TE widoki, które Wam tu już między słowami zaczęłam pokazywać.
Zdjęcia tego nie oddadzą, ja siedziałam i gapiłam się w to okrągłe okienko, jak zaczarowana aż łzy szczęścia kręciły się w oczach.
Może kiedyś polecimy gdzieś dalej na jeszcze piękniejsze tereny, ale tam przyda się już prawko. Na razie miasto, od którego naprawdę warto zacząć i jego wspaniałe tereny.
2. Witamy w Bergen
Czy to Bergen? Napis nie jest pewien, ale jest tak pięknie, że zostajemy!
Odnaleźliśmy się na lotnisku, odleźliśmy walizki i pojechaliśmy jeżdżącą, co 15 min kolejką do centrum. Tutaj jednak z walizkami, tylko mini spacerek i kawka w pięknie wyglądającym Maczku, po czym pojechaliśmy autobusem na bardziej odludne miejsce, gdzie mieliśmy nocleg. Ale najpierw kilka fotek.
Byliśmy także na hot-dogach z renifera w Trekroneren.
RUUDOLF PRZEPRAAASZAM 😭!
3. Witamy w raju, czyli nasz nocleg w Bjørnestrand
Czas jednak trochę odpocząć po tej podróży. Może nie będzie to wieczny odpoczynek, ale na pewno trafiliśmy do raju.
– Wiem, że bałaś się tego pająka i nie chcę Cię teraz straszyć, ale tuż obok zalęgli się...
Haha, nie uciekniemy. W Bergen co chwilę słyszałam język polski. Aż odruchowo w Maczku odezwałam się po polsku do kelnerki xD. Tutaj na końcu świata byliśmy przez chwilę sami, ale jednak doszli nam lokatorzy obok i nie przesłyszałam się.
– ... Polacy :D
Piękny widok na fiord z góry, ale to nie wszystko. Trochę strome zejście prowadzi tuż nad wodę, na małą ławeczkę, gdzie też można miło spędzić czas.
Bardzo szybko nauczyłam się, że w Norwegii jednego dnia można chodzić w krótkim rękawku, by za chwilę musieć założyć bluzę i kurtkę. Raz ciepło, raz zimno, często są deszcze, ale w okresie letnim rekompensuje to długi dzień. Nawet o północy wydawało się widno.
Dobrze mieć przy sobie osobę, która zna angielski. Z Norwegami bez problemu dogadasz się w tym języku. Jednak w supermarkecie (swoją drogą, do którego idąc, też ma się piękne widoki na góry) już trzeba szukać na oko.
Dowiedzieliśmy się, że zamiast leków są kartki, z którymi trzeba podejść do kasy. Zwykłej wody niegazowanej nie znaleźliśmy, ale była gazowana o smaku gumy balonowej i piwo bezalkoholowe.
– Google mówi, że to woda kiełbasowa. – Przynajmniej mamy ciasto mięsne z norweskiej świni... albo z ludzi.
Innego znowu dnia dorwaliśmy koncentrat zamiast soku.
Dobra, powinniśmy chyba więcej spać, bo rano trzeba wrócić do Bergen, czeka nas wspaniały rejs po fiordzie.
4. Rejs po fiordzie Mostraumen
Jak widać wyżej, gotowaliśmy sami, żeby trochę uciąć koszta. Jednak coś zaszaleć trzeba, więc wykupiliśmy sobie rejs po pięknym fiordzie, który zaczynał się w porcie Begren i płynął aż pod miejscowość Mo z pięknymi kolorowymi domkami przy brzegu i dwoma wodospadami na wysokich skałach obok.
– Nic nie szkodzi. Założę kaptur, najważniejsze, że nakarmimy fiordy!
– Tu jest znak, że nie wolno karmić fiordów
– No nie...
Żegnamy port w Bergen i płyniemy po przygodę.
Niestety pada coraz mocniej i jest coraz zimniej, statek momentami pędzi szybciej, a krople deszczu uderzają nas w twarz. Mimo termoaktywnej bluzy pod kurtką nieźle przemarzłam i przemokłam, ale było warto.
Po chwili zaczęły się wysokie pionowe skały. Zadzieramy łebki do góry, ale nie obejmiemy tego wzrokiem. Zaraz się zacznie najpiękniejszy widok tej wycieczki.
A po drugiej stronie przytłumiony poprzednim widokiem wąski wodospadzik Bergsåafossen spływający z pionowej ściany wysokiego klifu.
Między wodospadami nabrzeże Mo jest równie wspaniałym, wręcz bajowym widokiem.
Podpłyniemy jeszcze pod mniejszy wodospad.
Czasem na tym rejsie statek podpływa, tak że można dotknąć wody. My byliśmy niestety trochę dalej.
Po rejsie zaświeciło słoneczko tak, że znów mogliśmy chodzić w krótkich rękawkach. Poszliśmy obejrzeć znany Targ Rybny w Bergen. Nie mam niestety zdjęć. Miejsce wyjątkowe, żeby się przejść, zobaczyć. Wybór dań z ryb i morskich stworzonek — niesamowity. Jednak powiem szczerze, że wiele z tych smakowitości można skosztować w innych miejscach o wiele taniej.
5. Kolejką na Ulriken
Kolejnym punktem było zdobycie Ulriken, co prawda kolejką linową, bo czas jednak był trochę ograniczony, ale naprawdę warto się wybrać. Widoki z kolejki już były przepiękne. Jednak gdy wjechaliśmy na górę, nie było widać nic, tylko biel.
Do cierpliwych świat należy. Wystarczyło nie rezygnować i trochę poczekać na górze aż pogoda się poprawi, by ujrzeć naprawdę niesamowite widoki. Zostawię Was teraz ze zdjęciami.
Coś się jednak zaczyna się ukazywać...
Coraz więcej szczegółów zachwyca.
Nie nudzimy się, czekając. Po szczycie można trochę pospacerować. Jest chłodno, ale nie mokro, więc nie marzniemy jak na statku. Nie powiem jednak, że jest cieplutko i z niedowierzaniem zerkam na śliczne kobietki robiące sobie sesje zdjęciowe w imprezowych sukienkach.
Sio, sio chmury!
To były niesamowite atrakcje. Pamiętajmy jednak, że dzień w Norwegii jest długi. Mamy jeszcze dość czasu, żeby pospacerować po mieście. Na liście do zaliczenia koniecznie jeszcze jedno miejsce.
6. Bryggen
Miejsce znane, choć bardzo nietypowe. Niektórzy przychodzą tutaj na poszukiwanie pamiątek, też zajrzeliśmy, ale najważniejsze co trzeba zrobić to zajrzeć w każdą wąską uliczkę i podziwiać te niezwykłe stare drewniane budowle. Czasem pojawiało się w głowie pytanie kto tu mieszkał, do czego to służyło i o co chodzi.
Od tej strony wygląda pięknie, ale zapuśćmy się głębiej...
— Może mieszkali tu bardzo wysocy ludzie albo podstawiali sobie drabiny, by wejść do niektórych miejsc.
— I nie mogli chodzić w smokingach.
— Yyy co?
— No był tam napis "no smoking".
— A to wiadomo, z tym się nie dyskutuje.
Trochę jakby budowali to byle jak, byle gdzie łącząc, a przejście z salonu do kuchni, było przez łazienkę sąsiada.
Zostańmy jeszcze chwilę w kolorowym Bergen, bo na jutro mamy inne plany.
Centrum wprawia w zachwyt, ale równie wspaniale jest przejść się różnymi uliczkami pod górę, oglądając kolorowe domki. Wybraliśmy się na spacer niedaleko kolejki na Fløyen, którą to też mieliśmy we wstępnych planach, ale trochę je zmieniliśmy.
Piękne widoczki ze wzniesienia.
A co to za puchata piękność?
Powoli już zbieramy się do naszego raju, by w końcu odpocząć.
7. Hetlebakksåta zdobyta!
Ten dzień zaczęliśmy leniwie w swoim raju i postanowiliśmy tam zostać — oczywiście nie w apartamencie, ale poznając uroki okolicy. Obiecaliśmy sobie, że na jakąś górkę się wdrapiemy i padło na pobliską górkę — Hetlebakksåta.
Fioletowa kurtka i plecaczek gotowi do drogi!
Po drodze różne ciekawostki. Zastanawialiśmy się też, kto napluł na te roślinki.
— No na koniu.
— Tak, na koniu.
Trochę już zmęczeni. Górka nie jest trudna, ale pod koniec na bardziej stromym podejściu z podziwem patrzyłam na osobę wbiegającą na górę i jeszcze większym na drugą, która z łatwością wjeżdżała po skałach rowerem.
Szczyt zdobyty! Czas na zasłużony odpoczynek.
Wracając, wybieramy bardziej dziki i stromy zaułek, ale nie jest tak strasznie, jak na początku wyglądało. Spokojnie sobie schodzimy.
Spacerujemy sobie dalej, docieramy do jednego jeziorka, a nie ma jak za bardzo podejść. Oglądamy, jak mieszkają Norwedzy w mniejszych miejscowościach. Zaciekawiły nas ogniska płonące niemal przy każdym domu. Okazuje się, że mocniej się tu obchodzi Noc świętojańską :).
Głaskaliśmy uroczego kota i odpoczywaliśmy nad naszym fiordem. Potem już trzeba było się niestety powoli pakować, bo z rana opuszczamy nasz raj.
8. Fantoft stavkirke z walizkami i przygody na zakończenie
Ostatni dzień wycieczki, masz już walizki w łapie, ale jeszcze jest czas i tyle możliwości do zobaczenia. Znacie to uczucie? Można niby szukać miejsca na przechowanie, a można też z tą walizką w łapie wbiegać po schodach, by zobaczyć jeden nietypowy kościółek w Bergen.
Niestety czas zebrać się na lotnisko. Tutaj też się stresowałam, bo więcej rzeczy trzeba było wykonywać samodzielnie, przykleić sobie naklejkę na bagaż odstawić go. Na szczęście poleciał z nami, a nie w inne miejsce :P.
Widoki równie piękne w drugą stronę, ale trochę smutniejsze. Po chwili widać z góry Hel na długim cypelku.
Gdańsk. Wrzeszczymy? Nie wypada, jest już noc. Czekamy na pociąg kierujący się w stronę Krakowa. Opóźnienia takie, że trzy pociągi jadące w tamtą stronę się nałożyły. Czekamy na swój, bo mamy miejsca zarezerwowane. Jeden odjeżdża, nie z tego peronu co trzeba. Coś tam niewyraźnie zapowiadali.
Zapoznajemy się z pasażerem, który miał tego pecha, że na niego właśnie nie zdążył, bo nie usłyszał o zmianie peronu. Co ciekawe on też wraca z Norwegii. Tylko był tam o wiele dłużej. Stęsknił się za Polską, ale coś czujemy, że po takiej przygodzie nie na długo.
W Bergen nie mieliśmy żadnym problemów z komunikacją. Bergen Card zapewnia darmowe przejazdy i dużo zniżek. Bez problemu docieraliśmy też na nasze ustronne miejsce noclegu. Tutaj naczekaliśmy się na pociąg, który jeszcze po drodze miał opóźnienia, bo były problemy z podestem dla niepełnosprawnych. Tak to u nas bywa, ale nie ma co narzekać, kiedy w głowie tyle pięknych wspomnień.
Tak się cieszę, że poleciałam, a przecież mało brakowało i powiedziałabym, że nie mogę, nie mam jak, że może kiedyś, a wiecie, jak to jest z "kiedyś".
Jeśli nie zrobisz tego dzisiaj, tygodnie zawsze zamieniają się w lata. - "Seksta" R.A. Ciężka
Moje obie książki w wersji papierowej są dostępne do kupienia. Wszystkie informacje i linki znajdziecie <tutaj>
Zapraszam też na Pracownię Kotołaka :3
Byliście kiedyś w Norwegii?
Jakie macie plany i marzenia na ten rok? Życzę Wam, żebyście nie odkładali ich na później :).
Cieszę się Rwoim szczęściem kochana i dziękuję że podzieliłaś się nim z nami na blogu.
OdpowiedzUsuńFantastyczna wyprawa z całym mnóstwem wrażeń, niespodzianek i atrakcji:)
OdpowiedzUsuńWarto było zaryzykować i ruszyć przed siebie:)
To wszystko co przeżyłaś i zobaczyłaś i co na zawsze zostanie w Twoich wspomnieniach, przeszłoby obok. Teraz widać ile było do stracenia:)
Super, że tam byłaś i masz tak wspaniałe wrażenia!
Dzięki, że mogłam zobaczyć kawałek Norwegii! Super fotki!
Pozdrawiam cieplutko:)
Super relacja! Chciałabym kiedyś odwiedzić tamte rejony świata.
OdpowiedzUsuńJa chcę jeszcze raz :)
OdpowiedzUsuńPopieram taką jak Twoja spontaniczność w podejmowaniu podróżniczych decyzji bo już wielokrotnie przekonałam się, że to jest coś fajnego. W Norwegii byłam i to dwa razy, oba w zeszłym roku. W czerwcu byłam dwa dni w Oslo i pięć na Lofotach, a we wrześniu pięć dni na fiordach. Również dotarłam do miasteczka Mo i nawet mam zdjęcie pod znakiem z nazwą bo przecież Mo to ja 😊. Norwegia to dla mnie jeden z najpiękniejszych krajów w jakich byłam, tamtejsza przyroda i widoki powalają na kolana. Cieszę się, że i Ty mogłaś się nią pozachwycać, szkoda jedynie że czasem mieliście kiepską pogodę, mnie na szczęście w Norwegii zawsze świeciło słońce, na Lofotach to nawet przez całą dobę bez przerwy.
OdpowiedzUsuńMiej rozmach w marzeniach i odwagę w ich spełnianiu. Wszystkiego dobrego.